Sobota w Kołobrzegu
Jeśli sobota w Kołobrzegu, to może oznaczać jedno - lalkowe spotkanie z Inką! ♥️ Bardzo już potrzebowałam takiego oderwania się od codzienności, pod względem mentalnym, fizycznym, emocjonalnym... każdym. A wiadomo, że na takie stany najlepsza jest inkoterapia! Oczywiście Inka działa holistycznie, swoje dobroczynne oddziaływanie wzmacnia dodatkowo wstrząsową kuracją lalkową. Nie ma opcji, żeby taka terapia zawiodła - to po prostu nie ma prawa się zdarzyć.
Kołobrzeg przywitał nas szarością i morzem w dziwnym kolorze:
Trochę nawet pokropiło, ale my ten moment przeczekałyśmy w cudownym miejscu - sklepie 'Turkus'. A tam nie tylko piękna biżuteria z kamieni naturalnych, ale też przemili właściciele. Czas się wydłużył i zatrzymał...
Ta iście posągowa piękność to moja Elisabeth, którą dostałam od Inki w ramach inkoterapii 💓 Raz jeszcze z całego serca Ci za nią dziękuję! I za cudną wyprawkę, którą przywiozła ze sobą, za te buciki z przyklejanymi podeszwami kosztem własnych, biednych palców, posklejanych bezlitosną 'Kropelką'... Jestem nią zachwycona, jest moją pierwszą lalką Tonner (z premedytacją piszę 'pierwszą' a nie 'jedyną', bo przecież wiadomo, co będzie dalej... polowania...🤭) Elisabeth nie przyjechała sama, przybyła z obstawą - Rebeccą i jej chłopakiem. Pani w sklepie tak zachwyciła się pięknymi tonnerkami, że aż podarowała im własnoręcznie wykonane, śliczne bransoletki z drobniutkich koralików.
Moja Tomoko też koniecznie chciała mieć kilka zdjęć w tym przyjaznym sklepiku, więc nie miałam wyjścia, musiałam sprawiedliwie i ją obfotografować...
A tutaj pozuje razem z kartą, stanowiącej część większej talii, autorstwa Dominiki Kośli (ig: dominika.artystka) która na bazie własnej wiedzy i doświadczeń opracowała książkę 'Emocje kobiety' wraz z zestawem kart. Zafascynowały nas zarówno karty z reprodukcjami 'malarstwa intuicyjnego' pani Dominiki, jak i treść książki, chociaż zakup niestety musiałyśmy odłożyć z powodu ograniczonych funduszy... Tym razem tylko Tomoko wyszła z zakupami 😉
Oczywiście nie ma lalkowego spotkania bez smacznego jedzonka, dlatego trochę czasu spędziłyśmy też w restauracji 'Pirania' - miejscu niezwykłe urokliwym, w którym mogłyśmy poczuć się jak dwie syrenki na dnie morza 😉
Nasze lalki również bardzo dobrze czuły się w tym wnętrzu
Mały, bezimienmy słodziak, którego upolowała mi w lumpie córka, rozglądał się z zachwytem! Oryginalnie miała na sobie czerwoną sukienkę, ale uznałam, że nie jest odpowiednia na tę porę roku...
Maleństwo natomiast, rozbestwione możliwościami, jakie daje obitsu, rozrabiało niemiłosiernie!
Straszny łobuz z Maleństwa, prawda? Tymczasem Inka, zafascynowana, robiła zdjęcia mojej Śnieżynce:
Zachęcona przez Inkę ('idź do toalety, weź lalki i nie przejmuj się, jakby ktoś się dobijał'), udałam się w to ustronne miejsce. Toaleta istotnie była bardzo klimatyczna, co podkreślał jeszcze dźwięk szumu morza, wydobywający się z ukrytego gdzieś głośnika.
Na pożegnanie z Kołobrzegiem poszłyśmy jeszcze raz nad morze, gdzie Maleństwo nagle poczuło się dość niepewnie... ale i tak - z wielkim zainteresowaniem - eksplorowało otoczenie:
Na szczęście nie wpadło do wody, zatem mogłyśmy w spokoju podziwiać widoki...
Inko kochana, jeszcze dziękuję Ci za ten cudowny dzień 🧜♀️💜 i mam nadzieję, że niedługo znów uda nam się spotkać! I wszystkim, wszystkim Wam czytającym te słowa, życzę pięknego tygodnia! 💙🩵💜
To była fajna sobota!!!! 🧜♂️🧜♂️🧜♂️
OdpowiedzUsuńoby więcej takich nam! 💋💋💋
na Twoich fotografiach świat jest taki kolorooooowy! dzięki!
OdpowiedzUsuńnie lubię spoilerów - ale czeka
OdpowiedzUsuńCię jeszcze jedna lalkowo
wstrząsowa siurpryza 😎